Trend sexual wellness to świadome i holistyczne podejście do własnej seksualności. Patrzenie na siebie, jak na osobę o wyjątkowej ekspresji i potrzebach seksualnych. Seksuolożka Patrycja Wonatowska i właścicielki inkluzywnego sexshopu Lula Pink, Marta Brzezińska i Agata Ptak, tłumaczą jak krok po kroku wprowadzić ten trend w swoje życie.

W Polsce, gdzie przez lata ogromny wpływ na kształtowanie się dyskursu społecznego miał kościół, ważny jest kontekst. Społeczeństwo się liberalizuje: kobiety coraz śmielej wyłamują się ze społecznych oczekiwań: rezygnują z ról żon i matek. Seksuolożki w mediach społecznościowych prowadzą krucjatę przeciwko skostniałym, patriarchalnym mitom. I jak widać, wygrywają, bo w  dużych miastach rozkręcają się aplikacje typu Feeld, które pomagają w konsensualny sposób realizować najdziksze fantazje seksualne. Żegnamy slut shaming, nie będziemy tęsknić.

Rynek sexual wellness eksplodował w trakcie pandemii i od tamtej pory nie wyhamowuje. W USA jest wyceniany na ponad 10 miliardów dolarów. Od jakiegoś czasu odważnie wkracza do Polski. W znanej sieci aptek można znaleźć całe działy poświęcone potrzebom seksualnym, wystarczy wspomnieć o masażerach dla kobiet, żelach intymnych, prezerwatywach zwiększających doznania. To prawdziwy przełom, bo normalizuje temat i stawia (kobiece) potrzeby seksualne na należnym miejscu. Dotąd tylko leki na potencję miały w gablotach aptek godną reprezentację. 

- Sieciówki monetyzują coś, na co feministki pracowały latami. Ale jeśli przeciętna pani domu, która dotąd przeżywała swoją ekspresję seksualną w bardzo tradycyjny sposób, zobaczy w osiedlowej drogerii masażer łechtaczkowy, to może sobie pomyśli, że ten orgazm jej się po prostu należy — mówi Agata Ptak.

Duży wpływ na wyrwanie kobiecej seksualności ze sfery tabu mieli także producenci zabawek erotycznych. Zamknięcie masażerów łechtaczkowych w formy pingwinków, makaroników czy eleganckiej biżuterii sprawiło, że kobiety nie wstydzą się po nie sięgać. Co ciekawe, panie nie traktują tête-à-tête z sexzabawką jako erzac tradycyjnego stosunku. Według badań uprawiają wtedy seks same ze sobą. Czyli podkręcają selflove do kolejnej potęgi. Ale trend sexual wellnes to nie tylko sypialniane igraszki w wolny wieczór. 

Wszystko, co chciałybyście wiedzieć, ale boicie się zapytać

Patrycja Wonatowska od dłuższego czasu obserwuje wzrost zainteresowania sferą seksualną. Jej skrzynka na Instagramie pęka w szwach od pytań obserwatorów, a gwoli ścisłości, obserwatorek. Okazuje się, że to panie, wcześniej zawstydzone, czy raczej zawstydzane swoją seksualnością, zaczęły ją eksplorować. 

- Duża zasługa jest tutaj po stronie prasy kobiecej, czy seriali skierowanych do kobiet. Zdarza się wręcz, że muszę stopować niektóre panie w chęci rozwoju. Nie zapętlajmy się, że muszę zaliczyć kolejną książkę, kolejny webinar, kolejny warsztat. Niech ta seksualność nie stanie się obszarem, który generuje presję. Zauważyłam, że paradoksalnie mężczyźni są bardziej zamknięci, ale może wynika to też z tego, że nie pasuje im zakwestionowanie penetracji jako jedynego słusznego aktu seksualnego? Może czują się przez tę kobiecą seksualność zagrożeni? - zastanawia się ekspertka. 

Trend sexual wellness był konikiem właścicielek Lula Pink, zanim stało się to modne. Uważają jednak, że zanim ruszymy na zakupy i wyposażymy się w cały arsenał uroczych masażerów-wibratorów, musimy dać sobie czas na przyjemność, obalić szkodliwe mity w swojej głowie. 

Zobacz także:

- Sexual wellness to przyzwolenie na wypoczynek, na troskę, uznanie realizacji seksualnych pragnień za pełnoprawną potrzebę, wyzwolenie się z presji, że mogłybyśmy w tym czasie pracować, myć naczynia, zaczynać tysięczne hobby — mówi Marta Brzezińska z Luli.

ABC sexual wellness

Sexual wellness ma początek tam, gdzie zaczyna się świadomie myślenie o swoim ciele i seksualności. A więc np. od porannej, wyrwanej z napiętego harmonogramu, sesji jogi albo założenia wygodnej bielizny pod sztywną garsonkę.

- Już samo spojrzenie w słońce i wzięcie kilku głębszych, świadomych oddechów to sexual wellness. Nie chodzi o to, że mamy nagle wszyscy zacząć się masturbować, ale może warto się zastanowić, dlaczego tego nie robimy, skąd problem w kontakcie ze sobą lub z drugim człowiekiem — uważa Patrycja Wonatowska. 

Jeśli nie jesteśmy sekspertkami od własnego ciała, może wystarczy na początek udać się na masaż, albo wypróbować zmysłowy olejek do ciała? Możliwości autopodboju jest naprawdę wiele.

- Teraz w ofercie sexshopów można znaleźć lubrykanty, olejki do masażu, olejki do pielęgnacji miejsc intymnych np. z zawartością CBD. O skórę miejsc intymnych można zadbać tak samo, jak o skórę twarzy. Składniki takie jak CBD czy kwas hialuronowy nawilżają i rozbudzają. Przeciwdziałają problemom z libido, czy z suchością pochwy. Można ich używać codziennie, więc długotrwale poprawiają nawilżenie i jędrność skóry okolic intymnych. To jest dobry start, żeby od takiego masażu olejkiem przejść do samomiłości i wprowadzenia gadżetów — mówi Marta Brzezińska z Luli.

Nie zapominajmy o pobudzaniu swojej fantazji seksualnej. Frywolne pogaduszki z koleżankami, oglądanie erotycznych filmów, czytanie pikantnych książek, słuchanie podcastów, słuchowisk dotyczących seksualności to też sexual wellness. Tak, róbmy to nawet w szarym tramwaju. Ktoś przyuważy okładkę „50 twarzy Greya”? Może obleje się rumieńcem wstydu, a może zainspiruje?

Bardzo istotne jest rozróżnienie sexual health od sexual wellness. 

- Każda sytuacja, w której pojawia się jakaś trudność w obrębie seksualności, wymaga konsultacji z seksuologiem — uważa Patrycja Wonatowska.

Chociaż rynek i tu wychodzi kobietom naprzeciw, bo sexual wellness idzie w parze z seksualnym komfortem. 

- Są gadżety, które opuściły specjalistyczne gabinety, czyli np. rozszerzacze pochwy, które pomagają ze zwiększeniem komfortu w trakcie seksu penetracyjnego. Warto też wspomnieć o dildo z różowego kwarcu albo porcelany. Masaż zrobiony nimi pomaga łagodzić bóle menstruacyjne. Do tego kulki gejszy wspierające pracę mięśni miednicy Przyglądamy się swojej seksualności, zastanawiamy się, co nam nie pasuje i to poprawiamy, a nie po prostu dźwigamy krzyż — mówi Agata Ptak z Luli.

Sexual wellness 2.0

Zanim kupimy pierwszy gadżet erotyczny, musimy zastanowić się nad swoimi preferencjami. Czy najszybciej osiągamy orgazm poprzez pieszczoty łechtaczki? Czy największą przyjemność sprawia nam symulacja seksu penetracyjnego? A może lubimy seks analny? Producenci zapewniają nam niemal nieograniczony wybór dostosowany zarówno do preferencji, jak i zasobności portfela. Najtańsze zabawki to wydatek rzędu 100 zł. Zanim jednak skusi nas okazja, sprawdźmy, z czego wykonany jest gadżet i jego producenta. Nowoczesne wibratory produkowane są z atestowanych materiałów, takich jak silikon medyczny. Dzięki temu łatwo je utrzymać w czystości. Jeśli planujesz zabierać swoją zabawkę pod prysznic, czy do kąpieli w wannie, zdecyduj się na wodoodporny model.

Trend sexual wellness idzie w parze z innym, interesującym zjawiskiem, sextechem, czyli technologią wspierającą seksualność. Gadżety erotyczne to już nie tylko urocze zabaweczki, ale naszpikowane elektroniką wszechstronne maszynki do dawania rozkoszy. Do tego opakowane w najbardziej wyrafinowane, designerskie formy.

- Nowe technologie onieśmielają możliwościami. Mamy w ofercie gadżet, który dzięki precyzyjnym czujnikom biometrycznym mierzy temperaturę ciała, częstotliwość skurczy, ergo potrafi analizować orgazmy. Jest on połączony z aplikacją, która podpowie nam, które ustawienia dają nam najlepsze szczytowanie. To technologia na pograniczu przyjemności i zdrowia seksualnego — mówi Agata Ptak.

Na rynku są dostępne gadżety sterowane głosem lub muzyką, a także takie, które mają funkcję budzika, co oznacza, że na śniadanie można sobie zafundować wielkie „o”.  

Sextech jest feministyczny i inkluzywny, za sterami wielu startupów siedzą kobiety, nowoczesne zabawki są projektowane z uwzględnieniem potrzeb osób transpłciowych, a także tych z niepełnosprawnościami. 

- Super, że gadżet się staje elementem kobiecej torebki, ale fajnie, żeby to była trwała zmiana, a nie chwilowy trend. Nam zależy na tym, żeby to szło w parze ze zmianą mindsetu. Żebyśmy przestali być pruderyjni, byśmy zaczęli wierzyć, że każdy może bez wstydu realizować swoją ekspresję seksualną — podsumowuje Marta Brzezińska.