Ludzie pod wpływem jej piosenek zaczynają terapię, a to nie koniec zasług. Liczymy, że ta dziewczyna namiesza na polskiej scenie – ma ku temu wszelkie predyspozycje: talent, wrażliwość i reporterski zmysł, który objawia się w tekstach. Przypominamy fragment wywiadu z Darią ze Śląska

Daria ze Śląska w wywiadzie dla GLAMOUR

Angelika Kucińska: Kilka dobrych lat temu, zanim zostałaś Darią ze Śląska, mieszkałaś w Warszawie, ale wróciłaś do rodzinnych Katowic, gdy rozpadł Ci się związek. Cofnijmy się tam na chwile. Masz złamane serce, wracasz do rodzinnego miasta i odpowiadasz na ogłoszenie chłopaka, który szuka dziewczyny do zespołu, mimo ze nie masz żadnego doświadczenia muzycznego…

Daria ze Śląska: Tak było! (śmiech) Wcześniej nagrywałam w domu covery ulubionych piosenek. Śpiewałam Doris Day czy Raya Charlesa. Tajniacki projekt, czasem tylko wysłałam cos znajomym. Zazwyczaj na tym się kończyło. Jeden ze znajomych jednak uwierzył w to moje śpiewanie i połączył mnie z kolega, który właśnie zaczynał produkować muzykę elektroniczną. Polubiliśmy się i całkiem nam to wychodziło. Graliśmy na mniejszych i większych festiwalach.

Nagrywałaś covery w domu i nie myślałaś, żeby puścić je gdzieś dalej?

Nie wiedziałam, co to znaczy „dalej”. Nie znałam ludzi, bo siedziałam głównie w towarzystwie sportowym.

Trenowałaś siatkówkę. Zapowiadała się kariera?

W mojej głowie na pewno (śmiech). Moi trenerzy tez we mnie wierzyli, szło mi na pewnym etapie zresztą bardzo dobrze. Później już mniej. Doznałam kontuzji. Zrezygnowałam.

Zobacz także:

Szczere wyznanie Darii ze Śląska: „W dzieciństwie często wchodziłam w rolę rodzica”

Powiedziałaś, ze pisząc tekst, patrzysz na opisywana sytuacje z lotu ptaka. Co zobaczą osoby, które spojrzą w ten sam sposób na Twoja debiutancka płytę?

Zobaczą mnie i moje życie na przestrzeni lat, od dzieciństwa do dziś. Rozterki sercowe, to, jak radze sobie z życiem, w relacjach i sama ze sobą. Jak słabostki są w stanie mnie wywalić i sprawić, ze przestaje ogarniać – o tym śpiewam w „Falstart albo faul”. Albo ze czasem mam ochotę wszystko rzucić, pójść sobie gdzieś i nie wracać – jak w „Houston”.

Mówisz o słabościach, które są w stanie Cię pokonać, a ja z kolei w „Chinatown” słyszę siłę dziecka, które trzyma na swoich barkach cały dom, bo jedno z rodziców pije.

Wiem z terapii, że w dzieciństwie często wchodziłam w rolę rodzica, przestawałam być dzieckiem, ale w tej piosence nie ma siły. Jest bezradność. Nie wiem, co robić. Jestem przerażona. Jestem zła. Śpiewam zresztą: „Dlaczego to się zdarza nam?”. To piosenka o tym, że nie mam już siły.

--
Wywiad ukazał się pierwotnie w czerwcowym numerze GLAMOUR z 2023 roku.