Pisałam już, że jestem miłośniczką makijażu make-up no make-up. Stawiam zatem na formuły, które maksymalnie dopasują się do mojej cery i są jak druga skóra. Im więcej warstw, tym to zadanie staje się trudniejsze. Na szczęście trafiłam na puder, który wcale nie psuje efektu stworzonego przez podkład, a do tego jeszcze utrwala makijaż i eliminuje świecenie w strefie T. Mam suchą skórę i błyszcząca cera wcale mi nie przeszkadza, ale kiedy już stawiam na dopracowany i efektowny make-up, to nie zapominam również o tym, żeby postawić w kilku miejscach na mat. Jako redaktorka urody testuję wiele kosmetyków i właśnie podczas szukania pudru trafiłam na taki, o którym chcę napisać więcej, bo wyróżnia się na tle innych formuł, które miałam okazję wypróbować na własnej skórze. Bliższe poznawanie jego możliwości było pasmem pozytywnie zaskakujących obserwacji. Teraz to już stały element w mojej kosmetyczce

Utrwalający puder matujący Lancôme Long Time No Shine Setting Powder – opis

Lancôme Long Time No Shine Setting Powder to puder, który po nałożeniu na podkład eliminuje świecenie, a także utrwala makijaż. Jego niewidoczna formuła nie pozostawia białej warstwy (odpowiada za to transparentna mika). Nie tworzy również dodatkowego krycia. Jest jak niewidzialny woal, który otula skórę i sprawia, że na wiele godzin staje się matowa (dba o to zawarta w składzie krzemionka, która pochłania nadmiar sebum). Sypki puder można aplikować na twarz na kilka sposobów. W tym celu można użyć dołączonego aplikatora albo gąbeczki lub pędzla ze swojej kosmetyczki. Marka Lancôme przedstawiła konkretne rezultaty w oparciu o przeprowadzone badania konsumenckie. Ich wyniki są dostępne na ich stronie internetowej.

Badania konsumenckie dotyczące pudru Lancôme Long Time No Shine Setting Powder wykazały:

  • 94% testujących uznało, że produkt pozostawia uczucie lekkości i zwiewności
  • 88% testujących uznało, że produkt wzmocnił ich podkład
  • 86% testujących uznało, że puder pozostawił na twarzy transparentną powłokę.

Lancôme Long Time No Shine Setting Powder – recenzja

Nie jestem ekspertką w kwestii matujących kosmetyków. Uwielbiam błysk i staram się nie tylko intensywnie nawilżać skórę, żeby naturalnie była świetlista, ale jeszcze wspomagam ją rozświetlaczami i innymi formułami. Puder matujący nie jest zatem kosmetykiem, który był w moim przypadku formułą pierwszego wyboru. Cieszę się jednak, że nasze drogi się przecięły. Może zacznę od tego, że puder matujący Lancôme Long Time No Shine Setting Powder aplikuję tylko w strefie T. Nos i czoło to jedyne miejsca na mojej twarzy, które mogą wymagać wsparcia w tym zakresie (zwłaszcza latem). To jednak w zupełności wystarczyło, żebym wyrobiła sobie zdanie na temat tego kosmetyku. Moje pierwsze wrażenia po kontakcie z kosmetykiem dotyczyły jego koloru. Mam bardzo jasną cerę, ale on i tak wydał mi się jeszcze zbyt jasny. Okazało się jednak, że zgodnie z zapowiedzią jest to transparentna formuła, która stapia się z podkładem. Ostatecznie zatem zobaczyłam, że mój nos i czoło stały się matowe, ale w żaden sposób nie wpłynęło to na sam odcień mojej cery. Swój udział ma w tym jego konsystencja. Jest to sypki puder, który do tego jest bardzo drobno zmielony. Kosmetyk bardzo łatwo się nanosi za pomocą dołączonego aplikatora. Wystarczy chwila, żeby makijaż był wykończony i utrwalony, bo puder faktycznie daje taki efekt na długi czas (muszę się przyznać, że nie liczyłam tego z zegarkiem w ręku, ale utrzymuje się przez wiele godzin). Ten woal, którym otula skórę, to zatem kolejna miła niespodzianka podczas ostatnich testów kosmetyków.

Fot. archwium prywatne

Lancôme Long Time No Shine Setting Powder – opinie

Moja opinia nie daje pełnego obrazu. Z tego powodu sprawdziłam, co o pudrze Lancôme Long Time No Shine Setting Powder piszą inne użytkowniczki. Czy tak jak ja cenią go sobie, czy może widzą w nim więcej wad niż zalet?

Absolutnie kocham ten puder. Daje piękny, trwały mat, ale bez płaskiego efektu. Bardzo dobrze matuje skórę i trzyma się w ciągu dnia – to pierwsza opinia, na którą trafiłam. Punkin zamieściła ją w perfumerii Sephora. Jej odczucia pokrywają się z moimi.

Nadaje się zarówno do utrwalenia, jak i wykończenia makijażu. Jest transparentny, nie zmienia koloru podkładu (jak np. Becca czy La Prairie) i nie daje mącznej poświat, kiedy nabierze się go ciut za dużo (MUF). Bardzo ładnie wygładza twarz, sprawia, że wygląda świeżo i nie pudrowo. Prawdziwy produkt dwa w jednym. Duży plus za pojemność – niemal dwa razy większą niż inne marki (wyjątkiem tu jest La Prairie, który ma pojemność gigantyczną – największą ze wszystkich). Bardzo polecam! – porównała kosmetyk z innymi testowanymi przez siebie lookrecja. Swoimi wrażeniami podzieliła się na stronie internetowej perfumerii Sephora.

Kupiłam puder na promocji, jestem z niego zadowolona – ładnie wygląda pod okiem, nie bieli, jest drobno zmielony, wydaje się że będzie wydajny. Przy właściwej pielęgnacji cery tłustej (taką posiadam) rzeczywiście ładnie matuje (na ok 4-6h). Dla mnie to dobry wynik, bo przy tłustej cerze ciężko wymagać matowienia na 12h, zresztą, byłoby to co najmniej dziwne :) Czy warto kupić za 205 zł? Nie, warto go kupić na promocji, bo cena zawsze podwyższa oczekiwania, a myślę że klient kupujący ten puder za 205 zł z pewnością nie będzie odczuwał ich spełnienia – za 140 zł będzie bardziej wyrozumiały :D – oceniła Monika. Jej komentarz dostępny jest na stronie Sephory.

Sypkie matujące pudry transparentne, które warto przetestować: