„Lucky girl syndrome”: syndrom szczęściary zawładnął TikTokiem
Laura Galebe twierdzi, że wszystko, co ma – a uważa, iż jest totalną szczęściarą – przyciągnęła do siebie myślami i wiarą w ich kreacyjną moc. 22-latka, którą na TikToku śledzi ponad 230 tysięcy osób, nie ma wątpliwości: sukces osiągnęła dzięki temu, że żyła tak, jakby już go doświadczała.
Mam wymarzone mieszkanie w Nowym Jorku i pracę jako influencerka, bo to zamanifestowałam – mówi tiktokerka. I wyjaśnia, że zgodnie z przekonaniem: „to, czego pragniesz, pragnie też ciebie”, pisała pamiętnik na kolejny rok w taki sposób, jakby jej marzenia już się spełniły, a ona sama żyła w najlepszej z możliwych wersji rzeczywistości.
Sekret polega na uwierzeniu w coś i przyjęcie tego, zanim pojawi się konkretny dowód. Wierz w swoje urojenia! – zachęca Galebe w nagraniu, które na TikToku zostało odtworzone już ponad 3,2 mln razy.
„Lucky girl syndrome”: na czym polega syndrom szczęściary?
Wideo stało się wiralem i rozpowszechniło trend „lucky girl syndrome”. Opiera się ona na popularności przekonania o skuteczności prawa przyciągania i wydaje się najprostszym sposobem na osiągnięcie w życiu upragnionego szczęścia. Warunek jest jeden: trzeba chcieć tak bardzo, jak bardzo się nie chce.
Musisz zignorować swoją obecną rzeczywistość. Potrzebujesz naprawdę jasnej wizji tego, czego chcesz i musisz dostosować do tego swoją energię – podpowiada Laura Galebe. I dodaje: Nieustannie powtarzam, że jestem szczęściarą i zawsze przydarzają mi się wspaniałe rzeczy.
TikTok dosłownie oszalał na punkcie tego przekazu, choć niektórzy zwracają uwagę, że podobne może zagrażać wpadnięciem w pułapkę toksycznej pozytywności. Czy uwierzenie w syndrom szczęściary nie wystawia na dodatkowe rozczarowania? Absolutnie nie – przekonuje 22-latka, zapewniając, że dzięki jej wierze „nic nigdy nie poszło nie po jej myśli”.
Brzmi idiotycznie? Może i tak. Jednak – jak się okazuje – w tym szaleństwie może być skuteczna metoda. Wyjaśnia to na Instagramie specjalistka w zakresie coachingu programowania neurolingwistycznego (NLP), Rachelle Indra.
„Lucky girl syndrome”: o skuteczności tej metody decyduje neurobiologia
Indra, która w swoich mediach społecznościowych (jak sama pisze) „uczy tego całego shitu, którego powinni nauczyć nas w szkole, ale tego nie zrobili”, w jednym ze swoich filmów wzięła na tapet fenomen „syndromu szczęściary”. Jak tłumaczy trenerka NLP, popularny trend z TikToka ma wszystko, co potrzeba, żeby działać.
W wideo opublikowanym na Instagramie ekspertka argumentuje, że o skuteczności tej metody afirmowania czy też manifestowania decyduje ludzka neurobiologia.
Zobacz także:
W tyle mózgu znajduje się tzw. twór siatkowaty (ang. reticular activating system, RAS). Jego zadaniem jest porządkowanie wszystkich informacji, które docierają do mózgu. W każdym momencie do twojego mózgu dociera nawet 11 milionów sygnałów, a tym samym czasie możesz przetworzyć około 26 informacji, zatem jest dużo do przefiltrowania – rozwija myśl Rachelle. Dalej wyjaśnia, że RAS zaczyna intensywnie pracować tuż po naszym przebudzeniu. Z samego rana pyta: na czym chcesz się dziś skupić, na czym chcesz się skoncentrować?
Jeśli wstajesz i twoje myśli biegną w kierunku: „ale jestem dziś zmęczona, ten dzień będzie straszny”, [twój RAS] przefiltruje wszystkie informacje tak, by znaleźć tego potwierdzenie – wyjaśnia instaekspertka. Ale jeśli zaczniesz mu mówić: „jestem szczęściarą, jestem spokojna”, zacznie szukać tych sygnałów, które mu wyślesz – podsumowuje Rachelle. Tyle albo aż tyle. Prawda, że proste? Żal byłoby nie spróbować.