Paulina już jako nastolatka przeczuwała, że jest poliamoryczna, ale wcześniej nie umiała tego nazwać. Zawsze, będąc w związku, miała uczucia do kogoś jeszcze. Pochodziła z katolickiej, konserwatywnej rodziny. Długo tłumiła swoje pragnienia.

- Wypracowałam sobie, zupełnie intuicyjnie, taką strategię. Gdy będąc w związku, ktoś mi się spodobał, mówiłam o tym wprost: „Posłuchaj, kocham cię, ale zakochałam się w kimś jeszcze. Wytnę te osoby z mojego życia, bo czuję, że to zaszło za daleko”. To się sprawdzało przez długie lata z różnymi partnerami. Oni byli wdzięczni, że odważyłam się na szczerość i odwzajemniali się tym samym – mówi.

Magda pierwszy przebłysk miała w wieku 18 lat. Była wtedy w związku z pierwszym chłopakiem. Byli w sobie szalenie zakochani. Rodzice wpoili jej jednak, że dziewczyna, która uprawia seks przed ślubem, jest niemoralna. 

- Nie jestem buntowniczką, więc nie chciałam się zgodzić na współżycie, a mój facet był bardzo nagrzany. Ostatecznie zdradził mnie z sąsiadką z bloku. I ja, pomijając okoliczności, w jakich się dowiedziałam, niewiele sobie z tego zrobiłam. Po prostu mnie to nie zabolało. Niewiarygodna mi się wydawała histeria mojej mamy, według której to był koniec świata, wielki afront i ja się nie powinnam nigdy więcej do niego odzywać. A ja wzruszałam ramionami i myślałam: „O co ta inba” - wspomina.

Let’s talk about sex, baby

U Pauliny wszystko zmieniło się trzy lata temu. Będąc w wieloletnim związku, zakochała się w swoim przyjacielu. Postanowiła porozmawiać o tym ze swoim partnerem. 

- On mi odpowiedział, że właściwie jemu to nie przeszkadza, że już raz, podczas trwania naszego związku, ucięłam podobną znajomość w zarodku, i że może byśmy spróbowali takiej poliamorycznej relacji. On po prostu wiedział i czuł, że ja nie przestałam go kochać – mówi.

Para dała sobie rok na przygotowania. Czytali dużo literatury fachowej, dołączyli do forów dla poliamorystów, ale przede wszystkim dużo rozmawiali i rozważali wszystkie za i przeciw. Przyjaciel Justyny też na początku nie był przekonany do poliamorycznego związku, ale postanowił zaryzykować. 

Z moim długoletnim partnerem na początku umówiliśmy się, że jeśli będziemy się czuli niekomfortowo, to się z tego wycofamy, ale było świetnie, dużo łatwiej niż sobie wyobrażaliśmy. Aktualnie jestem w stałym związku z trzema osobami. Technicznie wygląda to tak, że mieszkam ze swoim starym partnerem, czasem pomieszkuje z nami jego dziewczyna, a czasem mój chłopak – przyznaje.

Magda długo żyła w tradycyjnym, monogamicznym małżeństwie. Wszystko zmieniło się kilka lat temu, gdy z pewną dziewczyną połączyła ją przyjaźń o zabarwieniu erotycznym. Zaryzykowała i opowiedziała o wszystkim swojemu mężowi. Okazało się, że on nie ma nic przeciwko otwarciu związku. Wątpliwości miała jednak przyjaciółka, która uznała, że taka konstelacja będzie miała dla niej zbyt duże konsekwencje emocjonalne. Ostatecznie Magda przez Internet poznała Rafała. Teraz Magda spotyka się z nim podczas służbowych wyjazdów do Poznania. Mąż i drugi partner poznali się, polubili, ale trzymają dystans. Magda oddziela małżeństwo i wychowywanie dziecka od drugiej relacji. 

Zarówno Magda, jak i Paulina, swoje relacje oparły na całkowitej szczerości. Gdy pojawiają się wątpliwości lub zazdrość, analizują to z partnerami. 

Zobacz także:

- Jest taka książka, którą można nazwać biblią poliamorii: „Puszczalscy z zasadami”. Tam jest bardzo szczegółowo opisana zazdrość, a właściwie kilka jej rodzajów. Zazdrość, która wynika z lęku przed opuszczeniem, zazdrość, że mój partner czegoś doświadcza, np. jest na jakimś seksparty, a ja nie, i zazdrość terytorialna: „nie podoba mi się, że ktoś jest na moim miejscu. Jeśli ktoś ma dużo takiej zazdrości, to być może poliamoria nie jest dla niego – mówi Paulina.

Pokutuje przekonanie, że osoby będące w relacjach poliamorycznych są moralnie zepsute, rozwiązłe. Tymczasem poliamoryści mają zasady i dzięki konsekwencji udaje im się funkcjonować w kilku romantycznych związkach bez szwanku dla emocji. 

Mam trzech partnerów, ale nie zdarza nam się seks grupowy. Wiem, że niektóre pary to uskuteczniają, ale ja mam barierę przed tym i proszę osoby, z którymi jestem w parze, żeby też tego nie robiły. Mam też taką zasadę, że osoba, która uprawia seks ze mną, nie uprawia seksu z inną osobą z grupy – mówi Paulina.

Magda dba o to, by jej mąż nie czuł się odtrącony, chodzą na terapię par. Wspólne mieszkanie, codzienna rutyna i wakacje są zarezerwowane dla męża. Kobieta podkreśla, że seks z mężem daje jej dużo satysfakcji i buduje poczucie bliskości. Z Rafałem może realizować inne fantazje.

- Mam duże libido, lubię eksperymentować, sprawdzać nienormatywne, niestandardowe rzeczy w seksie. Z Rafałem bawimy się w uległość i dominację. Jestem „switchem”, czyli mogę wchodzić w różne role. Mój mąż oczywiście ma wolną rękę i może znaleźć sobie drugą partnerkę, ale póki co nie ma na to przestrzeni – twierdzi Magda.

Konsekwencje

Magda wspomina, że początki relacji z Rafałem nie były różowe. Były awantury, rozmowy, próby uporządkowania emocji, które kończyły się dużym wyczerpaniem. Wracała do domu zmęczona i zdekoncentrowana. Mąż to wychwytywał i prosił, by Magda problemów z relacji z Rafałem nie przenosiła na domowy grunt. 

Głównym problemem Pauliny jest brak akceptacji ze strony rodziny. Dziewczyna wyprowadziła się do Berlina, a z bliskimi nie utrzymuje kontaktu. Nie zaakceptowali oni jej sposobu życia. 

- Moja siostra jest wyluzowana i rozumie moje potrzeby, ale rodzice całkowicie mnie odcięli – przyznaje z goryczą.

Magda swoją drugą relację ukrywa przed otoczeniem, wie, że spotka się z ostracyzmem.

Chciałabym, żeby społeczeństwo znalazło w sobie otwartość na nienormatywne relacje. Żeby patrzono nas jak na pełnowartościowe osoby z bogatym wnętrzem. Żeby odklejono od nas łatkę «zboczonych», «wyuzdanych». Żeby zrozumiano naszą głęboką i złożoną potrzebę miłości – podsumowuje.

Niebezpieczne związki

Seksuolożka Barbara Płaczek uważa, że poliamoria jest złożonym tematem, który dopiero od niedawna jest przez społeczeństwo zauważany. 

- Był taki czas, że poliamoria była uważana za coś negatywnego, a związki poliamoryczne mogą być stabilne, satysfakcjonujące i zdrowe. Tak jak w monogamicznym związku, najważniejsza jest konsensualność i komunikacja – uważa.

Specjalistka podkreśla, że w poliamorii najważniejsza jest więź emocjonalna, romantyczna, nie, jak się społecznie uważa, seksualna, i dlatego takie relacje wiążą się z większym ryzykiem. Ważne jest, by mieć pewność, że jesteśmy poliamoryczni, a nie, że związek, w którym jesteśmy, jest niesatysfakcjonujący, i dlatego szukamy czegoś na zewnątrz. 

- Poliamoria jest trudna, bo musimy mieć doskonały wgląd w siebie, ale umieć też zaspokajać potrzeby większej liczby osób. Warto też zastanowić się, czy chcemy realizować złożony, poliamoryczny scenariusz, czy tylko swingować. Swingowanie to po prostu otwarty związek, gdzie partnerzy mogą grupowo lub samodzielnie realizować pragnienia seksualne. Tu nie ma komponentu miłości romantycznej, bliskości emocjonalnej, intymności – twierdzi.

Podstawą poliamorycznego związku jest nieprzekraczanie granic żadnej ze stron. Nie możemy nikogo do niczego namawiać, zmuszać. Musimy też wziąć na siebie emocjonalne ryzyko, bo nigdy nie wiemy, jak zareagujemy na informację, że nasz partner jest zaangażowany w relację z kimś innym. 

- Przez cały czas mówimy o uczuciach wyższego rzędu, więc podstawą jest głęboki szacunek, szczerość i zaufanie. Uważam, że nie da się przygotować na związek poliamoryczny w 100 proc. Nie da się przewidzieć, z jakimi emocjami się zderzymy. To są związki wysokiego ryzyka. Jeśli my godzimy się na otwarcie związku, a nie czujemy tego do końca, będą to dla nas emocjonalne tortury – podkreśla specjalistka.

W gabinecie terapeutka często pracuje z parami, które otwarcia związku nie uniosły i muszą się zmierzyć z konsekwencjami. Czasem po takiej próbie «nie ma już czego zbierać»

- Emocjonalne bardzo często taka sytuacja jest po prostu zdradą, mimo że była wcześniej uzgodniona. Tu winne są też czynniki kulturowe, katolickie, konserwatywne. Mamy bardzo mocno wpojone przekonanie, że powinniśmy mieć kogoś na wyłączność i to jest nie do wykorzenienia. Do tego dochodzi ostracyzm społeczny, konieczność ukrywania się, złośliwe komentarze. Ale trwa rewolucja seksualna i ludzie coraz częściej szukają swoich ścieżek – mówi seksuolożka.