Towarzyszenie w żałobie to profesja, która w takich krajach jak Kanada czy Anglia funkcjonuje już od wielu lat. W Niemczech wykonujące tę pracę osoby zrzeszone są nawet w prężnie działającym związku zawodowym. Tak samo powszechny staje się tam zawód douli umierania, czyli kogoś, kto otacza profesjonalnym wsparciem osobę na ostatnim etapie jej życia, a także towarzyszy w tych trudnych chwilach jej rodzinie. W Polsce obydwie te profesje są wciąż egzotyczną nowością. Jedyna wykształcona w tym kierunku osoba w naszym kraju była ostatnio gościnią popularnego podcastu „Słuchowisko. Pogadajmy o życiu”. Anja Franczak w rozmowie z Justyną Mazur zwróciła uwagę na to, że w obecnych czasach śmierć i żałoba stały się poniekąd tematami tabu.

Często ludzie mają po prostu potrzebę, żeby mówić o tej osobie. Z jakiegoś powodu obecnie w naszej kulturze jest z tym problem. Po prostu unikają takich rozmów. Myślą sobie: „Oj, nie będę poruszać tego tematu, bo będzie tej osobie przykro. Nie chcę jej przypomnieć o tym”. I tak naprawdę często to, czego osoby w żałobie pragną, to jest opowiadanie i dzielenie się wspomnieniami. Tylko, że przy tym często pojawiają się emocje. Mogą się pojawić łzy. Wtedy większość osób w pewien sposób panikuje. Myśli sobie: „O Boże, co ja mam teraz zrobić? Czy ja mam ją uspokoić?” - mówi Franczak.

Właśnie z tej niepewności, jak obcować z emocjami, takiej bezradności, często wynika milczenie i unikanie tematu. I to tak naprawdę jest jedyny błąd, jaki możemy popełnić, w sensie udawać, że tego tematu nie ma, bo on po prostu jest.

Jak świętować w żałobie?

Nie jest tajemnicą, że dla wielu osób, które mierzą się ze stratą kogoś bliskiego, szczególnie trudne bywają daty związane z rocznicą śmierci czy urodzin zmarłego oraz okresy świąteczne. Jak spędzić ten czas gdy przeżywa się żałobę? Anja Franczak przyznaje, że nie lubi dawać konkretnych rad, ale jest jedna rzecz, która poleca tym, którzy mierzą się z takimi emocjami.

Coś, co uważam za wspierające, to próba wyjścia z takiego myślenia czarno-białego, że coś jest albo tylko piękne, albo tylko straszne i smutne. Nawet jeśli to będzie bardzo smutny dzień, to mogą się pojawić chwile wzruszenia, lekkości, może nawet chwile radości, uśmiechu. I odwrotnie, kiedy dominujące jest właśnie poczucie radości i lekkości, tam mogą się pojawić chwile smutku, pustki - wyjaśnia.

To prawdopodobnie będzie mieszanka różnych uczuć i myśli. Warto się na to otworzyć. Wyjść z takiego, myślenia, że może być tylko jedno uczucie i jedna cecha tej atmosfery. Bo będzie różnie.

Franczak podkreśla jednak, że nie ma nic złego w tym, że osoba przeżywająca żałobę unika skupiania się na swoich emocjach i konfrontowania się z uczuciem pustki.

W pewnym sensie wejście w taki tryb zadaniowy albo taki tryb przetrwania, w którym nie czujemy emocji, też jest częścią żałoby. Robienie różnych rzeczy, które nas ustabilizują, które nam pomagają przetrwać, jest częścią tego procesu. To nie znaczy, że robisz cos źle, robisz to po prostu w swoim tempie. Są może ludzie, którzy dopiero po kilku miesiącach lub po kilku latach chcą się z tym skonfrontować i mają do tego prawo - tłumaczy.

Jeśli ktoś do końca życia chce unikać tematu, to też ma do tego prawo. Nikogo nie można zmuszać do tego, by zaglądał głęboko do swojego bólu. Ja osobiście uważam, że warto, bo tam można też odkrywać bardzo ciekawe, inne rzeczy. Patrząc na swoją historię w całości, można odkrywać rzeczy, które są zaskakująco piękne, ale nikogo nie można zmuszać do tego.


W rozmowie z Mazur edukatorką podzieliła się też swoją opinią na temat powszechnego w codziennym języku i mediach określania naturalnej śmierci mianem tragedii.

Zobacz także:

Chciałabym tak naprawdę to trochę zakwestionować. Żyjemy bardzo mocno w takiej narracji, że śmierć jest tragedią i że trzeba z nią za wszelką cenę walczyć. Czy to jest prawda? To by znaczyło, że nasze życie zawsze kończy się tragedią. Dla mnie to stwierdzenie tak naprawdę nie ma sensu. Rodzimy się na tym świecie. Jesteśmy istotami śmiertelnymi. W pewnym momencie się kończy nasze życie, ale czy to musi być tragedia Właśnie nie wiem.

Ruch death positive – co to jest?

Anja Franczak zwraca uwagę na to, że związana z procesem umierania wiedza, była przed laty czymś zdecydowanie bardziej powszechnym.

To jak wygląda ten proces, ta wiedza prawie zniknęła ze społeczeństwa, bo traktujemy to jako co, z czym trzeba za wszelką cenę walczyć, w co trzeba ingerować. Dlatego wiele osób w ogóle nie wie, jak wygląda naturalny przebieg tego procesu, jak powoli osoba się wycofuje z tego życia, jak zmienia się ciało w trakcie tego procesu, jakie objawy mogą się pojawić, jak się zmienia oddech, jak się zmienia skóra itd. To była taka wiedza, która jeszcze w pokoleniu naszych babć była po prostu w społeczeństwie, była w każdej rodzinie. Kiedyś powszechna była sytuacja, że ktoś umierał w domu i my jako ludzie byliśmy po prostu świadkami tego procesu - opowiada. 

Ruchy edukacyjne, które obserwuję od jakiegoś czasu na skalę globalną, zawód douli umierania, ruch death positive – w centrum tego stoi niezgoda, że ta wiedza i ten temat zniknęły z naszego życia. Stoi za tym taka próba i chęć, żeby ta wiedza wróciła do ludzi.

Twórczyni podcastu „Słuchowisko. Pogadajmy o życiu” poprosiła swoją gościnię o to, aby wytłumaczyła, na czym właściwie polega wspomniany przez nią ruch death positive.

Ta nazwa nie oznacza, że jest to coś dobrego. Nie chodzi o to, że śmierć jest super. Positive w sensie obecności. Jak wynik testu. Jeśli masz pozytywny wynik testu na COVID, to nie znaczy, że jest super, tylko że ten wirus jest obecny - tłumaczy Franczak.

Ruch death positive chce zwiększyć świadomość tego, że śmierć jest częścią naszego życia, że to jest temat, od którego nie możemy uciec i że warto coś o tym wiedzieć. Każda i każdy z nas kiedyś będzie skonfrontowany z tym. Będziemy tylko w stanie siebie nawzajem wspierać, jeśli nie będziemy unikać rozmowy o śmierci, o żałobie.

Całej rozmowy Justyny Mazur z Anją Franczak możecie wysłuchać za pośrednictwem wszystkich najpopularniejszych platform z podcastami oraz w serwisie YouTube.