To była tak naprawdę kwestia czasu, kiedy Alexa Chung wystartuje z własną marką. Jej kolekcje dla AG Jeans i Marks&Spencer przyjęto z dużym entuzjazmem, co z pewnością utwierdziło w przekonaniu stylową Brytyjkę, że rynek jest gotowy na projekty sygnowane jej nazwiskiem. Pierwsza informacja, że Alexa pracuje nad brandem pojawiła się w lipcu zeszłego roku. I niespełna po roku mamy już efekty.

JEST JUŻ PIERWSZA ZAPOWIEDŹ AUTORSKIEJ MARKI ALEXY CHUNG >>>

Wczoraj odbył się pokaz pierwszej kolekcji ALEXACHUNG. Na prezentacje sylwetek Pre-Fall 2017 Alexa wybrała dość oryginalne miejsce, bo wnętrza kościoła (hmm, czyżby spodobał jej się pomysł Vetements sprzed kilku sezonów?) mieszczącego się na terenie londyńskiego Regent’s Park. I nietrudno było odnieść wrażenie, że show miało przypominać ceremonię ślubną - podczas finału goście sypali kwiaty, a ostatnią sylwetką na „wybiegu” była biała sukienka.

Co do całości, jest tak, jak przewidywaliśmy. Debiutancka kolekcja brandu to 100% Alexy Chung w ALEXACHUNG. Czyli dziewczęce sukienki w wersji mini i maxi, krótkie spódnice w wysokim stanem podkreślające talię, koszule jakby wyjęte z męskiej szafy, szerokie spodnie w stylu lat 70., marynarki, a nawet całe garnitury i oczywiście jeansy. W ofercie marki, dostępnej zarówno na oficjalnej stronie ALEXACHUNG, jak i platformie MyTheresa.com, znalazły się też ukochane przez Alexę T-shirty z napisami i bawełniane bluzy. Ceny? I tu niestety nasz entuzjazm nieco opadł, bo oczekiwaliśmy, że będą zdecydowanie bardziej przystępne (jak zresztą zapowiadano). A tu za najtańszą rzecz, czyli wspomniany T-shirt trzeba zapłacić około 350 zł, a za najdroższą – w tym momencie to akurat klasyczny trencz – ponad  3 tysiące (800 euro). I choć podobne projekty bez problemu można znaleźć w kilku popularnych sieciówkach, coś czujemy, że Brytyjka na brak klientek narzekać nie będzie.